Berlin

„My, istoty z planety Ziemia, z rodziny Liceum Plastyczne z klasy pierwszej, dnia 22. maja 2013 roku, wstąpiliśmy na pokład statku zwanego AUTOKAREM na przystanku Elbląg. STOP. Uprowadziliśmy dwie młode istoty o specjalizacjach: język niemiecki, rysunek i malarstwo. STOP. To była nasza pierwsza wspólna podróż tak daleko. STOP. W ciągu jedenastu wspaniałych godzin teleportowaliśmy się na przystanek Berlin. STOP. Uprowadzone podczas okresu przetrzymywania nie narzekały. STOP. Po dłuższych poszukiwaniach inkubatora zwanego hostelem, dotarliśmy cali i zdrowi. STOP.” 

Tak się zaczęła nasza pierwsza wspólna przygoda poza granicami Polski. Dzięki staraniom naszej wychowawczyni, pani Oli, nie musieliśmy po raz kolejny jak poprzednie klasy jechać do Tolkmicka. Mimo długiej podróży, nie groziła nam nuda, ponieważ jesteśmy bardzo weseli, kreatywni i pozytywnie nastawieni do życia. A poza tym, czekała nas wielka przygoda, tam, w Berlinie.

Metro (a właściwie s-bahn i u-bahn) było blisko. Korzystaliśmy z niego dość często, ale jak tu zwiedzić pół Berlina poruszając się tylko na piechotę w ciągu 4 dni? Odwiedziliśmy Muzeum Żydowskie widzieliśmy którędy biegł Mur Berliński i śpiewaliśmy polskie piosenki wieczorem pod świecącym dachem na Potsdamer Platz. Zwiedzaliśmy Uniwersytet Sztuk, rysowaliśmy na Alexander Platz i odwiedziliśmy urokliwy Tiergarten. Obowiązkowo musieliśmy zobaczyć Bramę Brandenburską. Mimo iż w sobotę pogoda stała się kapryśna, nie przeszkodziło to nam w odwiedzeniu Wyspy Muzeów. W sobotę byliśmy w Alte Nationalgalerie, Altes Museum i Pergamon Museum, a w niedzielę zwiedzaliśmy Neues Museum i Bode Museum. To była wspaniała, żywa lekcja historii sztuki! Co innego oglądać Ołtarz Pergamoński czy Głowę Nefretete na zdjęciu, a co innego w rzeczywistości.

Wieczorami, gdy już wracaliśmy zmęczeni czekały na nas miłe niespodzianki w rodzaju wyimaginowanego basenu, paintballu czy dyskoteki. Na basenie mieliśmy nawet ratownika z pomarańczowym krzesłem, a wszystko nosiło tajemniczą nazwę „AKŁA PIOTR”.

Pani Matulewicz i pani Kopczyńska starały się najlepiej jak umiały, by osiągnąć cel: miało być ciekawie, pracowicie i pozytywnie, czyli idealnie. Wracaliśmy z Berlina bogatsi o nowe doświadczenia, wspomnienia, jak i… oceny. Nie wiemy jakim cudem pani Matulewicz przywiozła do Polski ryzę papieru, która była naszymi szkicami. Wszyscy pracowaliśmy ciężko i zasłużyliśmy na nasze oceny.  Mimo wszystko jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy zobaczyć kolejny kawałek świata.

„Ja, istota uczestnicząca w teleportacji na przystanek Berlin chciałabym móc przekazać więcej informacji. STOP. Niestety jest to nierealne. STOP. Informacji było zbyt wiele do przekazania. STOP. Chętnie zapraszamy do Berlina. STOP.”

Aldona Puchalska, kl. I

galeria